Przejdź do treści

Jem coraz mniej i nie chudnę!

food, meal, salmon

Dzisiaj pragnę Wam sporo wyjaśnić. Chce szerzyć wiedzę o odchudzaniu się, obalać mity i wymówki, a jedzenie za mało to problem większości odchudzających się. Tak powstają frustracje, które zaprzepaszczają nasze postanowienia. Tak upada nasza motywacja.
Rozsiądźcie się wygodnie, bo czas na wpis z serii #motitłumaczy!

Ten, kto choć raz był na diecie, wie, jakim satysfakcjonującym uczuciem jest głód. Jak chodzimy głodni w celach schudnięcia nieraz czujemy dumę i wypełniające nas poświęcenie się dla dobra sprawy. Bo człowiek głodny to człowiek chudy, nieprawdaż? Nic bardziej mylnego!

Na diecie wypada jeść. Nie napiszę, że trzeba, bo nie jestem tu od rozkazywania.
Niemniej jednak stosujemy diety 1000 kalorii, rozmaite głodówki, posty i inne „cudowne” rozwiązania. Nawet chudniemy na tych dietach! Jednak za pewien czas przychodzi stagnacja. Waga staje jak zaklęta, a my wchodzimy na nią już po kilka razy dziennie wierząc, że zaraz coś ulegnie zmianie. Zaczynamy nawet jeść jeszcze mniej z nadzieją, że przełamiemy złą passę. Motywacja spada, a wilczy apetyt już nie puka do drzwi. Wręcz usiłuje je wyważyć.

Moja skrzynka tonie w wiadomościach o treści:„Odchudzam się z Tobą od dwóch miesięcy, tak pięknie mi szło, wyliczyłam sobie zapotrzebowanie w okolicach 2000 kalorii, ale jem 1200, bo więcej nie zmieszczę i schudłam już 10 kilogramów, ale od tygodnia waga stoi jak zaklęta. Co robię źle?”
Ironicznie myślę, że sama nie wiem gdzie leży Twój błąd. Może w czytaniu ze zrozumieniem?Ale nie piszę tego, bo wiem, że każdy z nas ma prawo do błędów i każdy z nas przechodził lub niedługo będzie przechodzić desperację związaną z chudnięciem.

Nie mogę nikogo oceniać, bo sama bezrefleksyjnie robiłam rzeczy, których dzisiaj się wstydzę. Stanie nad toaletą po posiłku i prowokowanie wymiotów, przeżuwanie kanapek i wypluwanie ich do kosza na śmieci oraz głodzenie się nie jest im obce, więc nie mogę się denerwować na ludzi, którzy wyliczają sobie za niską kaloryczność.
Ale mogę za to w spokoju usiąść i wytłumaczyć każdemu z osobna gdzie nas zaprowadzi jedzenie za mało…

Po pierwsze – nie da się być na deficycie kalorycznym i tyć. Dlatego w pierwszej kolejności radzę sprawdzić czy rzeczywiście jesz tak mało. Czy wliczasz w bilans słodkie napoje i soki? Cukier, którym słodzisz herbatę? Mleko lub śmietankę, którą zabielasz kawę? Olej lub oliwę na której smażysz?
Zaakceptuj, że tycie na diecie jest spowodowane najprawdopodobniej błędem, który gdzieś popełniasz.
Lecz jeżeli uważasz, że wszystko robisz idealnie to czas sprawdzić czy nie jesz za mało.Tak jak wspomniałam wyżej – jest to bardzo częsty błąd, zwłaszcza u kobiet na diecie. Mamy już tak zakodowane w głowach, że im mniej będziemy jeść tym szybciej będziemy chudnąć.
Odchudzanie polega na traceniu energii, która została w naszym ciele zmagazynowana. Udaje nam się tracić ją na różne sposoby. Część idzie „z dymem” na treningu, część na spacerze do pracy, część się wytraca na potrzeby oddychania i ogrzania ciała, a część jest zużywana na potrzeby termogenezy bezdrżeniowej. Co to znaczy? Otóż to, że wykorzystujemy kalorie na wchłanianie, trawienie i transport składników odżywczych. Przyjmuje się, że taka termogeneza to 10% naszej przemiany materii.
I teraz zobacz – zaczynasz jeść coraz mniej. Z tych 10% robi się nagle 3%, bo Twoje ciało już nie potrzebuje tyle energii do ogrzania jedzenia czy strawienia go, bo jest go zwyczajnie w cholerę mniej!
Obniża się wartość naszej podstawowej przemiany materii. Zamiast być na redukcji i czerpać energię z zapasów, nasz organizm ma wolne od odchudzania. Wręcz możemy doprowadzić do magazynowania zasobów, bo obniżając podstawową przemianę materii i wracając do starych nawyków (bo motywacja leży i kwiczy) zaczniemy poetycko tyć.


A przecież nie o to nam chodziło, prawda?

Na koniec mam dla Ciebie mały poradnik. Wypisałam w punktach rzeczy o których warto pamiętać, kiedy widzimy, że nasza waga nie spada. Przemyśl wszystko to co napisałam i daj mi znać czy ten post był pomocny 🙂
1. Uspokój się, bo tylko spokój nas uratuje. Zwróć uwagę jak często się ważysz. Jeżeli robisz to codziennie to przestań, proszę. Wchodź na wagę raz w tygodniu, a jeżeli to możliwe to jeszcze rzadziej.
2. Sprawdź czy nie popełniasz błędów podczas liczenia kalorii bądź szacowania porcji. Pamiętaj, że łyżka łyżce nierówna! Zwróć uwagę na „pierdoły” takie jak cukier, miód, ksylitol oraz porcje oleju bądź oliwy, która trafia na Twoją patelnię.
3. Jedz więcej i nie bój się tego. Odchudzanie nie polega na głodowaniu. Przypomnij sobie ile razy czułaś/eś głód podczas diety, a efekty były znikome. Nie ma sensu w kółko powtarzać ten sam błąd. Przecież to się wielokrotnie nie sprawdziło!
4. Wprowadź do życia ruch. Aktywność fizyczna jest odpowiedzią na wszystko. Pogłębi deficyt energetyczny, poprawi ukrwienie, samopoczucie i przyczyni się do produkcji endorfin.

2 komentarze do “Jem coraz mniej i nie chudnę!”

  1. Za każdym razem jest właśnie tak jak piszesz……niby wiem jestem świadoma ale może jak oszukam samą siebie i będę mniej jadła to szybciej schudne. Następnie jest załamanie=obżarstwo i wzrost wagi. I w takim błędnym kole tkwię 36lat. Nie potrafię uwierzyć że jedząc normalnie tyle, że mniej mogę schudnąć. Jest dokładnie tak jak piszesz „jestem głodna, to dobrze napewno chudnę”. Obecnie podnoszę się z kolejnego „załamania odchudzania”….. Będę czytać do skutku aż uwierzę i zrozumie… Post świetny 👍

  2. Mam wielki problem z ruchem. Wciąż cierpię na dolegliwości, które momentami prawie uniemożliwiają mi chodzenie, więc o jakichkolwiek ćwiczeniach wtedy nie mam co marzyć. A z drugiej strony wiem, że powinnam się ruszać. Nie umiem sobie z tym poradzić. Od kilku dni znów cierpię na kolano (kolano jest po ok. 10 urazach mniej lub bardziej dotkliwych). Chodząc kuleję z bólu, momentami trudno stanąć na chorą nogę. W związku z tym odpada spacer, rower itp. W pracy wchodzę na II piętro schodami, bo nie mam wyjścia. Ale poza tym kicha. Co robić? 🙁
    Jeśli tylko lepiej się czuję, idę np. 2 przystanki autobusowe (wysiadam wcześniej). Nie mam kompana do ruchu (partner niestety zdezerterował kilka miesięcy temu). Jest mi źle.

Skomentuj Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *